Bieganie wyzwala pozytywną energię – do tego faktu nikogo nie trzeba przekonywać, a przynajmniej nie tych, którzy trenują jogging na co dzień. Ten cudowny wysiłek potrafi czynić cuda. Nawet jeśli cały dzień mocno dał ci się we znaki, popołudniowe bieganie sprawi, że odzyskasz humor. Czym jednak tak naprawdę jest euforia biegacza?
Euforia biegacza – egzotyczna choroba?
Stan euforyczny kojarzy nam się z ekstremalną radością i tak jest w istocie. Powiedzenie, że chodzi o wyzwolenie się pozytywnej energii to zdecydowanie za mało, by rzeczywiście opisać euforię. Co ciekawe, ten wyjątkowy stan ma swoje podłoże hormonalne, a dokładniej występuje wtedy, gdy nasz organizm produkuje nadmierną ilość dopaminy oraz serotoniny – dwóch substancji chemicznych odpowiedzialny za uczucie dobrego humoru. Przedłużająca się euforia może być pierwszą oznaką choroby psychicznej. Nie o taką euforię jednak nam chodzi. A stan towarzyszący bieganiu zdecydowanie nie należy do jednostek chorobowych.
Czujesz, że możesz przenosić góry? Tak, to euforia biegacza!
Ten specyficzny stan podniesienia poziomu dobrego humoru oraz tendencji do przekraczania własnych granic możliwości związany jest z nadmiernym wydzielaniem się endorfin w organizmie biegacza. Po raz pierwszy mówiono o nim już w latach 70., gdy zdecydowanie wzrosła popularność joggingu jako formy aktywności fizycznej. Badacze ze Stanów Zjednoczonych postanowili więc zgłębić tajemnicę tak zwanej „Runners High” – znanej dziś w naszym języku jako euforia biegacza. Niestety przez długi czas badania te były przeprowadzane na szczurach i myszach, które wkrótce po badaniu umierały. Obecnie przeprowadza się je na ludziach – ochotnikach biegaczach, u których sprawdza się poziom hormonów we krwi. Wszystkie uzyskane do tej pory wyniki potwierdzają, że im dłuższy wysiłek aerobowy, tym wyższy poziom endorfin, a także próg odczuwania bólu. To dlatego, gdy wystąpi u ciebie euforia biegacza, możesz biec dłużej i szybciej. Nie opuszcza cię też wrażenie, że możesz przenosić góry!
Lekcja biochemii, czyli jak to działa
Szaleństwo endorfin nie mogłoby wystąpić, gdyby nie szereg czynników, które go wywołują. Po pierwsze trzeba przyznać, że euforia biegacza występuje zazwyczaj przy długotrwałym wysiłku fizycznym, to znaczy po upływie 45-60 minut od rozpoczęcia treningu. To właśnie wtedy nasz organizm zmienia tryb oddychania z aerobowego na anaerobowy, a to oznacza, że jesteśmy po prostu niedotlenieni. Naturalną tego konsekwencją jest stres, na który w tym wypadku organizm reaguje nadmiernym wydzielaniem endorfin, które działają na receptory w naszym mózgu w taki sposób, że odczuwamy stan euforyczny, podobny np. stanom narkotycznym. Badacze nie przestają jednak zgłębiać tematu. W sprawie euforii biegacza co kilka lat pojawiają się nowe, niezwykle interesujące teorie, które wskazują jednak na różnych winowajców takiego stanu. Jedni tłumaczą go jako reakcję na fakt, że nasz organizm jest w stanie sprostać dużemu wyzwaniu, a wydzielanie się endorfin miałoby działać przy tym jako efekt placebo. Inni sugerują, że za euforię biegacza odpowiada fenyloetyloamina – substancja pochodna od amfetaminy, którą w naturalny sposób produkuje nasz organizm.
Stan euforii biegacza to nie pusta nazwa, którą możemy wykorzystywać zawsze podczas dobrego samopoczucia w trakcie treningu. Naukowcy przekonują, że wysiłek krótszy niż 45 minut rzeczywiście również wpływa na poziom endorfin, jednak nie jest to mierzalne, tak jak w przypadku np. pokonania maratonu. Dopiero wtedy, gdy nasze mięśnie zużyją cały zamagazynowany glikogen, mamy do czynienia z wyrzutem hormonów, który skutkuje niecodziennym stanem.
Uwaga! Podobno można się od niego uzależnić. Dlatego lepiej zażywać go z umiarem!